poniedziałek, 8 września 2014

Chodź ucieknijmy stąd...

Miejsce naszej upragnionej ucieczki było oczywiste - Kąty Rybackie. Nie mogło być inaczej, chociaż przez moment straciłam już nadzieję, że w tym roku uda nam się odwiedzić to "nasze" miejsce. Pan S. miał bardzo dużo pracy, poza tym pogoda się popsuła, więc wszystko wskazywało na to, że niestety będziemy po raz pierwszy zmuszeni przerwać naszą tradycję wakacyjnych wizyt u Pana Lucjana. Jednak kochany Mąż zrobił mi niespodziankę i zadzwonił do Pana Lucjana, zapowiadając naszą wizytę. Prognozy były obiecujące a moja radość ogromna gdy pakowałam walizkę na wyjazd!!!

Wyruszyliśmy w czwartek po pracy, z uśmiechem na ustach opuszczaliśmy zatłoczoną Warszawę.


Pan Lucjan przywitał nas ogniskiem z kiełbaskami. Po tylu latach czujemy się tam jak u bliskiej rodziny, zawsze gdy przyjeżdżamy wszyscy serdecznie nas witają i może właśnie dlatego tak bardzo lubimy tam wracać, bo to już takie "nasze" miejsce!!!

Pogoda była bajeczna - słońce, błękitne niebo - pełnia lata!!! Było nam tam przez te 3 dni cudownie!!! Rano jedliśmy leniwe śniadanka na świeżym powietrzu, w altance z widokiem na Zalew Wiślany. Spacerowaliśmy przez las nad morze, taki spacer to sama przyjemność!!! Na plaży już tylko opalanie, czytanie, drzemki, szum fal, spacery po rozgrzanym piasku i błogi spokój - to wszystko co kocham w tej "naszej" bezludnej plaży!!!




Po południu wyprawa do Krynicy Morskiej na świeżą i pyszną rybkę w naszej ulubionej restauracji "Strzechówka". Moje tegoroczne odkrycie - zupa rybna!!! Pyszności!!! Wiernie towarzyszył nam mały kocur, który z pewnością miał ogromną ochotę na smakowitą rybkę :)


Wieczorem wybraliśmy się ponownie na plażę, żeby podziwiać zachód słońca. Uwielbiam te chwile...







Całą sobotę spędziliśmy na plaży, było bosko ale przecież nie mogło być inaczej gdy dokoła tylko MY i błękit!!!



Wieczorem pojechaliśmy do portu. Znów mogliśmy podziwiać przepiękny zachód słońca.









W niedzielę do południa jeszcze plażowaliśmy, później pojechaliśmy na obiad, kupiliśmy świeżo wędzone ryby i dopiero po 17 ruszyliśmy w drogę powrotną do Warszawy. Nie muszę chyba wspominać, że wróciliśmy z tej krótkiej wyprawy w wyśmienitych nastrojach bo to przecież oczywista oczywistość!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz