sobota, 29 czerwca 2013

Türkiye'de tatil

Lato nas w tym roku nie rozpieszcza. Słonecznych dni wciąż jak na lekarstwo. Tym bardziej większa radość, że dla nas nadszedł upragniony czas wakacji!!! Tym razem kierunek naszej wakacyjnej podróży to Turcja, więc... słońce - gwarantowane! Pyszne jedzenie - gwarantowane! Bezgraniczny relaks - gwarantowany! Nie ma na co czekać, ruszamy!!!



Wystartowaliśmy z godzinnym opóźnieniem ale i tak mieliśmy sporo szczęścia, ponieważ tego dnia podróżujący z innych miast, wylecieli w kierunku tureckiego wybrzeża 7 godzin później, niż początkowo planowano.
Ok. godziny 18:15 wylądowaliśmy na lotnisku w Antalyi. Lokalny czas w Turcji jest przesunięty o godzinę do przodu względem czasu polskiego, więc pierwsza godzina naszych wakacji minęła w błyskawicznym tempie, wraz z przesunięciem wskazówek zegarka.
Niesamowity upał i ciężkie, duszne powietrze bez najmniejszego nawet podmuchu wiatru przez pierwsze minuty sprawiało trudności w swobodnym oddychaniu. Tym bardziej, że w Polsce towarzyszyło nam rześkie powietrze.
Ruszamy w drogę do naszego hotelu Sensimar Belek Resort & Spa, który wg informacji przekazanych przez bardzo miłą panią z biura podróży, która odebrała nas z lotniska, znajduje się ok. 42 km od Antalyi, w miasteczku Bogazkent. Do hotelu dotarliśmy chwilę po 21, panował już zmierzch, więc zwiedzanie rozpoczęliśmy dopiero kolejnego słonecznego dnia.





Hotel usytuowany na powierzchni 18 000 m2 z lotu ptaka robi ogromne wrażenie.





Basen ze słodką wodą o powierzchni 2500 m2.











Do dyspozycji gości - restauracja w budynku głównym, serwująca same pyszności oraz 5 barów zlokalizowanych przy plaży i nad rozległym basenem.






Wszystkie pokoje urządzono w nowoczesnym stylu, miło nam się mieszkało w takim wnętrzu.


Widok z okna naszego pokoju na tureckie miasteczko i meczet, z którego o świcie, a dokładniej o godzinie 4:40! słychać było pierwsze dźwięki ezanu czyli nawoływania do modlitwy. Po dwóch nocach się do tego przyzwyczaiłam ale pierwszej nocy byłam bardzo zaskoczona gdy głos imama wyrwał mnie niespodziewanie ze snu.



niedziela, 16 czerwca 2013

Weekend w rodzinnych stronach

Dawno nas tu nie było. Wciąż trzeba było coś załatwić, gdzieś pojechać i tak mijały kolejne tygodnie. Wreszcie wybraliśmy się w rodzinne strony. Trafiliśmy na piękny, słoneczny weekend. Czas na relaks w zaczarowanym ogrodzie. Przez 4 tygodnie przeszedł prawdziwą metamorfozę, pojawiły się nowe kwiaty, przepyszne truskawki, te zerwane prosto z grządki smakują najlepiej! W powietrzu unosi się zapach mięty. Czyż to nie idealne miejsce na weekendowy odpoczynek po długim tygodniu?









Najlepsze truskawki z domowego ogródka. Na grządce zostały tylko te niedojrzałe, które potrzebują jeszcze troszkę słońca. Cała reszta została skonsumowana ;)





Ja z niecierpliwością czekam także na czereśnie. Uwielbiam!!!



Tradycyjnie, wyjazd w rodzinne strony wiąże się z prawdziwymi domowymi smakołykami. Tym razem największą smakową przyjemność sprawiły mi racuchy z truskawkami - dzieło Babci. Pychota!!!



Smakowaliśmy także pierwszych młodych ziemniaczków ze świeżym koperkiem.



Ponieważ od naszej ostatniej wizyty minęły 4 tygodnie, byłam bardzo ciekawa jak wyglądają moje sadzonki, o których wspominałam w tym poście. Akcja zakończona sukcesem :)